sobota, 18 października 2025

Krewni w niemieckich obozach koncentracyjnych

Na początku przepraszam, że po raz kolejny wpis na blogu nie ukazał się o czasie. Tym razem przeszkodziły mi infekcje wirusowe - najpierw mojej córeczki, a potem moja. Tuż przed 2 października, kiedy powinien ukazać się nowy artykuł, leżałem w łóżku z wysoką gorączką i nie byłem w stanie napisać czegokolwiek. Z kolei na 16 października ze względu na brak czasu nie zdążyłem z przygotowaniem tego tematu. Jednak zakładając bloga, liczyłem się z tym, że nie zawsze będę mógł publikować wpisy na czas - co drugi czwartek.

Jak pisałem ostatnio, II wojna światowa pochłonęła około 6 milionów polskich obywateli. Większość z nich to ofiary niemieckich obozów. III Rzesza tworzyła obozy koncentracyjne od samego początku swojego istnienia w 1933 roku. Początkowo przeznaczone były one przede wszystkim dla opozycji antyhitlerowskiej. Pierwszy z nich utworzono w Dachau, zaś kolejne m.in. w Sachsenhausen, Buchenwaldzie, Mauthausen, Flossenbürgu i Ravensbrück. Po rozpoczęciu wojny w 1939 roku sieć obozów znacznie się rozrosła. Nowe z nich zaczęły powstawać w dużej mierze na terenach państw okupowanych. Największym w okupowanej Polsce był KL Aschwitz-Birkenau. Wprowadzono też nowe typy obozów, w tym obozy natychmiastowej zagłady i obozy pracy przymusowej, w których więźniów wykorzystywano do nieludzkiej pracy, przede wszystkim na rzecz niemieckiego przemysłu wojennego. Ciężka praca w połączeniu z głodowymi racjami żywnościowymi przyczyniła się do ogromnej śmiertelności wśród więźniów. Wielu z nich uśmiercano w komorach gazowych. Dla obywateli przedwojennej Polski obozy oznaczały przede wszystkim miejsca eksterminacji inteligencji, księży katolickich, osób związanych z ruchem oporu i Żydów. Trafiały tam też osoby zatrzymane podczas ulicznych łapanek.

Tory kolejowe, wartownia i brama główna Auschwitz II (Birkenau, 1945)
Tory kolejowe, wartownia i brama główna Auschwitz II (Birkenau), widok z rampy wewnątrz obozu (1945). Fot. Wikimedia Commons

sobota, 20 września 2025

Wywózki na roboty przymusowe do Niemiec

Na początku tego wpisu winien jestem wyjaśnień. W dniach 4 i 18 września, zgodnie z przyjętą przeze mnie na początku częstotliwością (co dwa tygodnie), powinny ukazać się nowe wpisy na blogu. Nie stało się to jednak, ponieważ w moim życiu dużo się działo, miałem dużo pracy i nie znalazłem czasu na dokończenie artykułu, zwłaszcza że ze względu na rocznicę wybuchu II wojny światowej podjąłem się trudnego tematu, wymagającego dogłębnego „researchu” - wywózki moich krewnych na roboty przymusowe do Niemiec w czasie II wojny światowej. Dzisiaj publikuję wreszcie wpis, który miał ukazać się ponad 2 tygodnie temu.

1 września minęło 86 lat od napaści Niemiec na Polskę, natomiast 3 dni temu, 17 września, przypadała rocznica agresji Związku Radzieckiego na nasz kraj. Po ponad dwóch tygodniach niemieckiej ofensywy był to cios, w wyniku którego nasze państwo, broniące wtedy stolicy i nie mogące liczyć na pomoc ze strony zachodnich sojuszników, znalazło się w rozpaczliwie złym położeniu. Kampania wrześniowa, czyli wojna obronna Polski we wrześniu 1939 roku, była początkiem II wojny światowej. Był to najbardziej krwawy konflikt zbrojny w historii świata. W jej wyniku Polska straciła około 6 milionów obywateli i doznała ogromnej ilości strat materialnych. Ofiary ginęły nie tylko w wyniku działań wojennych, ale też między innymi w obozach koncentracyjnych i obozach pracy, w więzieniach, w wyniku pacyfikacji, egzekucji oraz epidemii. Jeżeli chodzi o straty materialne, wynikały one z działań wojennych, rabunku i konfiskaty majątku ruchomego przez okupantów.

Rodzina mojej babci Genowefy Góreckiej z d. Pawlak wśród pracowników przymusowych folwarkuw w Bingerau (obecnie Węgrów) na Dolnym Śląsku
Rodzina mojej babci Genowefy Góreckiej z d. Pawlak wśród pracowników przymusowych folwarku Hugo von Posera w Bingerau (obecnie Węgrów) na Dolnym Śląsku

Wrzesień 1939 roku to początek okupacji niemieckiej na ziemiach polskich. W czasie jej trwania Niemcy ze względu na niedobór na rynku pracy spowodowany wcieleniem do Wermachtu dużej liczby młodych mężczyzn pozyskiwali tanią siłę roboczą dla przemysłu i rolnictwa poprzez prace przymusowe. W związku z tym na ziemiach wcielonych do III Rzeszy wprowadzono przymus pracy dla ludności, w tym dzieci już od 12 roku życia. Wiosną 1940 roku przymusowa branka na roboty przybrała charakter masowy. W okupowanej Polsce organizowały ją Arbeitsamty, czyli niemieckie urzędy pracy. Za odmowę groziły surowe kary, w tym kara śmierci. Organizowano też tzw. łapanki. Z robotnikami nie zawierano umów pisemnych, a o czasie ich pracy decydował pracodawca. Nie mieli oni też prawa do urlopu. Przymusowa praca służyła nie tylko pozyskiwaniu taniej siły roboczej, ale i eksterminacji ludności z krajów podbitych.

czwartek, 21 sierpnia 2025

Moi przodkowie - cz. IV - prapradziadkowie po kądzieli

Na początku drugiej części opisu moich prapradziadów (pierwsza część tutaj) mała uwaga. Choć staram się, aby informacje zamieszczane na blogu były poprawne merytorycznie, zdarza się, że uzupełniam i poprawiam opublikowane już wpisy. Zwykle nie są to wielkie zmiany, bowiem staram się, aby wersja wpisu z dnia publikacji była już tą ostateczną. Jednak przy serii o moich przodkach, a zwłaszcza w ostatnim artykule, tych zmian było dość dużo. Szczególnie biogram praprababci Józefy Kaczorowskiej uzupełniłem o kilka nowych informacji, których nie posiadałem w dniu publikacji. W związku z tym zachęcam do wracania do wcześniejszych wpisów. Oprócz tego przypominam: jeśli posiadasz fotografię, na której widoczna jest którakolwiek z poniższych osób, to proszę - napisz do mnie! Nie potrzebuję oryginału, wystarczy mi skan.

Aniela Pawlak (z d. Rzepkowska) - akt zgonu (1903)
Akt zgonu mojej praprababci Anieli Pawlak z d. Rzepkowskiej (1903). Źródło: Skanoteka

czwartek, 7 sierpnia 2025

Moi przodkowie - cz. III - prapradziadkowie po mieczu

Zgodnie z zapowiedzią przedstawię dzisiaj sylwetki i życiorysy moich prapradziadów. Jednak wbrew moim zamierzeniom zamiast jednego wpisu o wszystkich 16 prapradziadkach stworzę dwa oddzielne. Dziś opiszę tych ze strony taty (po mieczu), a za dwa tygodnie tych ze strony mamy (po kądzieli). Przyczyny tej decyzji są dwie. Po pierwsze nie znalazłem przez ostatnie dwa tygodnie wystarczająco dużo wolnego czasu, aby napisać 16 biogramów, zdążyłem stworzyć tylko połowę. Po drugie artykuł taki byłby bardzo długi, czego nie przewidziałem, tymczasem wszystkie dotychczasowe wpisy poza pierwszym, powitalnym, liczyły około 2000 słów i tej długości będę się trzymać.

Wszyscy z grona moich prapradziadków mieszkali na wsi i prawie wszyscy (prawdopodobnie z wyjątkiem Elżbiety i Michała Krzywańskich) byli gospodarzami. Jeśli chodzi o ich wiek, to najwcześniej, bo w 1852 roku, urodził się prapradziadek Mikołaj Maj. Niewiele, bo tylko o kilka miesięcy od niego młodsi byli Walenty Pawlak i Antoni Pilarczyk. Najpóźniej urodzoną z tej grupy była natomiast Waleria Andrzejczak z Adamiaków, przyszła ona bowiem na świat w 1884 roku, niecały rok przed najstarszym z moich pradziadków - Stanisławem Cylińskim. Inaczej mówiąc ojciec dziadka Stefana Cylińskiego był prawie w tym samym wieku, co babcia babci Emilii Cylińskiej. Choć różnica wieku pomiędzy najstarszym a najmłodszym z tego grona wynosi 32 lata, to większość z nich (wyłączając trzech najstarszych, których już wymieniłem oraz troje najmłodszych - Walerię Andrzejczak, jej męża Antoniego i Antoninę Górecką) była zaskakująco zbliżona do siebie wiekowo - urodziła się w przedziale lat 1859 - 1864. Aż pięcioro urodziło się w 1861 roku. W dodatku z ośmiu par moich prapradziadków cztery pary wzięły ślub w dość krótkim przedziale czasu - od sierpnia 1880 roku do listopada 1882 roku, wszyscy w kościele pw. św. Mikołaja Biskupa w Wierzchach. Większość z tego grona zmarła jeszcze przed II wojną światową. Najdłużej żył Szczepan Górecki, który zmarł, mając 88 lat i 2 miesiące. 80. rok życia przekroczyły również jego żona Antonina z Modrzejewskich oraz Józefa Kaczorowska z Kałużnych. Najkrócej natomiast, bo zaledwie 34 lata i 3 miesiące, żyła wspomniana już Waleria Andrzejczak.

Waleria Andrzejczak (z d. Adamiak) - akt zgonu (1918)
Akt zgonu najkrócej żyjącej spośród moich prapradziadków, Walerii Andrzejczak z d. Adamiak (1918). Źródło: Skanoteka

czwartek, 24 lipca 2025

Moi przodkowie - cz. II - pradziadkowie

Kontynuując serię o przodkach, opowiem dziś o moich pradziadkach. Tak jak ostatnio wspomniałem, nie miałem szansy poznać żadnego z nich, ale wiem o nich dość dużo z przekazów rodzinnych. Wszyscy mieszkali na wsi i prowadzili gospodarstwa rolne. W przeciwieństwie do moich dziadków rozstrzał wieku pomiędzy pradziadkami jest dosyć duży. Najwcześniej - w 1885 roku - urodził się pradziadek Stanisław Cyliński. Niewiele, bo tylko o rok od niego młodszy był Wojciech Pawlak. Najpóźniej urodzoną z tej grupy była natomiast Marianna Krzywańska z Andrzejczaków, przyszła ona bowiem na świat w 1912 roku. Zatem różnica wieku pomiędzy najstarszym a najmłodszym z tego grona wynosi aż 27 lat - jest to różnica jednego pokolenia. Wynika ona z faktu, iż dziadek Stefan Cyliński (podobnie jak babcia Górecka) był najmłodszy z rodzeństwa, natomiast jego żona, babcia Emilia była najstarsza, a tym samym miała dużo młodszych rodziców niż jej mąż. Mimo wszystko większość (może nawet wszystkich) moich pradziadków można zaliczyć do jednego pokolenia, określanego mianem „lost generation”, czyli pokolenia straconego, którego młodość przypadła na trudne czasy I wojny światowej, pandemii grypy hiszpanki i wojny polsko-bolszewickiej. Później przyszły zawirowania gospodarcze, wielki kryzys i wreszcie II wojna światowa, która zastała ich, gdy byli w wieku średnim. Ich życie to też czas szybkiego rozwoju technologicznego. Wszyscy zmarli w okresie Polski Ludowej. Najdłużej z tego grona żył wspomniany już Stanisław Cyliński, który zmarł, mając 83 lata i niespełna 3 miesiące. Był też jedynym z moich pradziadków, który przekroczył 80. rok życia. Najkrócej natomiast, bo  zaledwie 48 lat i niecałe 10 miesięcy, żył pradziadek Wacław Górecki.

Pogrzeb mojego pradziadka Wacława Góreckiego (1953)
Pogrzeb najkrócej żyjącego spośród moich pradziadków, Wacława Góreckiego (1953)



czwartek, 10 lipca 2025

Moi przodkowie - cz. I - dziadkowie

Wpisem niniejszym rozpoczynam serię przedstawiającą sylwetki i życiorysy moich antenatów oraz antenatów mojej żony. Będzie się ona składała z 6 artykułów: moi dziadkowie (niniejszy), moi pradziadkowie, moi prapradziadkowie, dziadkowie mojej żony, pradziadkowie mojej żony i prapradziadkowie mojej żony. Nie piszę o rodzicach ani o teściach, trzymając się zasady, o której wspomniałem we wpisie powitalnym, że opowiadam tylko o osobach zmarłych. Natomiast o przodkach dalszych niż prapradziadkowie, czyli dziadkowie naszych dziadków, posiadam informacje wyłącznie z akt metrykalnych, w dodatku są one często niekompletne, dlatego moim zdaniem nie ma sensu tworzyć o nich osobnych wpisów w tej formule, ponieważ przedstawiałyby one tylko suche fakty z ich życia (daty i miejsca narodzin, ślubów i zgonów, imiona dzieci, wykonywany zawód itd.). Poza tym nasi antenaci do ósmego pokolenia są ujęci w wywodzie przodków. Niniejszy oraz dwa kolejne wpisy poświęcę moim przodkom, natomiast o przodkach żony będę pisać w dalszej przyszłości, ponieważ w chwili obecnej posiadam o nich jeszcze zbyt mało informacji.

Fotografie ślubne moich dziadków: po lewej Emilii i Stefana Cylińskich (1953), po prawej Genowefy i Stanisława Góreckich (1950)
Fotografie ślubne moich dziadków: po lewej Emilii i Stefana Cylińskich (1953), po prawej Genowefy i Stanisława Góreckich (1950)

Wszyscy moi dziadkowie byli bardzo zbliżeni do siebie wiekowo. Najwcześniej - w 1927 roku - urodził się dziadek Stefan Cyliński, najpóźniej - w 1931 - jego żona, Emilia z Krzywańskich. Pomiędzy nimi byli dziadkowie Genowefa i Stanisław Góreccy, oboje urodzeni w 1929 roku. Wszyscy więc przyszli na świat kilka lat przed II wojną światową, która przypadła na ich dzieciństwo, głównie na lata nastoletnie, odciskając na nich głębokie piętno. Wkroczyli w dorosłość w kraju pogrążonym w zniszczeniu tuż po wojnie. Większość ich życia przypadła na okres Polski Ludowej. Gdy system komunistyczny upadł, byli już mniej więcej 60-latkami. Ich pokolenie w kulturze popularnej określa się mianem „silent generation”, czyli pokolenia cichego, które musiało żyć w narzuconym systemie, nie wychylać się, „siedzieć cicho” i ciężko pracować (ich dzieci, a moi rodzice to tzw. pokolenie „baby boomers”, ja natomiast należę do pokolenia milenialsów). Z czworga moich dziadków troje dożyło wieku podeszłego. Najdłużej żyła babcia Emilia Cylińska, która zmarła, mając 90 lat i 3 miesiące. Tuż za nią plasuje się dziadek Górecki, żyjący 90 lat i niecałe 2 miesiące. Babcia Górecka przeżyła 86 lat i 3 miesiące. Najkrócej natomiast, bo tylko 66 lat i miesiąc, żył dziadek Stefan Cyliński.

czwartek, 26 czerwca 2025

Najstarsze zachowane fotografie i podobizny

Pisałem już na blogu, że jestem fanem akt metrykalnych. Nie pisałem natomiast, że oprócz tego jestem też fanem starych fotografii, szczególnie tych dotyczących mojej rodziny. Różnica pomiędzy metrykami a zdjęciami jest jednak taka, że te drugie przeważnie są trudniejsze do zdobycia. Najczęściej znajdziemy je w prywatnych archiwach rodzinnych naszych krewnych, czasem też na nagrobkach. Inną opcją są koperty i metryczki dowodowe, jednak te w przeszłości często były brakowane, co zmniejsza szanse na ich odnalezienie. Niestety wiele osób nie szanuje starych zdjęć, przechowuje je w złych warunkach, często gdzieś na strychu albo co gorsza, wyrzuca je. Na szczęście są też osoby, które postępują zupełnie inaczej. Najbardziej wartościowe są dla mnie te najstarsze fotografie. We wpisie tym przedstawię swoisty ranking najstarszych zdjęć (i jednej podobizny) związanych moją rodziną i rodziną mojej żony, jakie posiadam. Zacznę od końca.

5. Ok. 1935 - najwcześniej urodzony krewny uwieczniony na fotografii


Szczepan Górecki, mój prapradziadek
Szczepan Górecki, mój prapradziadek

czwartek, 12 czerwca 2025

8 rzeczy, których można dowiedzieć się o dawnym społeczeństwie z akt metrykalnych

Ostatni wpis zakończyłem myślą, że po zapoznaniu się z dziesiątkami lub setkami akt metrykalnych z XIX i początku XX wieku można zauważyć różnego rodzaju zjawiska społeczne, które dziś są rzadkością, natomiast wtedy były na porządku dziennym. Tak jak wspomniałem, poświęcę im osobny wpis. Przedstawię tu te najbardziej charakterystyczne i posłużę się przykładami z mojego drzewa genealogicznego.

Fotografia z pogrzebu Józefa Cylińskiego (lata 40. XX wieku)
Fotografia z pogrzebu w mojej rodzinie (Żerniki, lata 40. XX wieku)

czwartek, 29 maja 2025

Akta metrykalne w genealogii

W najbliższą środę wraz z żoną będziemy obchodzić trzecią rocznicę ślubu. Dokładnie 4 czerwca 2022 roku w kościele pw. św. Wacława Męczennika w Grabnie zawarliśmy związek małżeński, łącząc tym samym dwa drzewa genealogiczne w jedno. Nie wiedziałem jeszcze wtedy o tym, że przeszło 200 lat wcześniej, 2 lutego 1820 roku, w tej samej parafii, choć nie w tym samym kościele (obecny powstał w latach 90. XX wieku) na ślubnym kobiercu stanęli moi 4 razy pradziadkowie Szymon Głowacki i Elżbieta Dąbkowska vel Dąbek. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Grabno jest oddalone o niespełna 50 km od moich rodzinnych stron, a okolice te nie były znane w mojej rodzinie. Co więcej pan młody był moim imiennikiem.

Fotografia z mojego ślubu (2022); Szymon Głowacki i Elżbieta Dąbkowska vel Dąbek - akt ślubu (1820)
Fotografia z mojego ślubu (4 czerwca 2022 r.) i akt ślubu moich 4 razy pradziadków Elżbiety i Szymona Głowackich (1820), sporządzony po łacinie. Obydwa małżeństwa zostały zawarte w kościele parafialnym w Grabnie. Źródło aktu: FamilySearch

Takich różnego rodzaju zbiegów okoliczności lub też zbieżności dat w moim drzewie genealogicznym można znaleźć wiele. Nie byłoby możliwe ich wychwycenie bez akt metrykalnych, o których chcę opowiedzieć w tym wpisie, a których jestem fanem. Są one podstawowym źródłem informacji w genealogii. Księgi metrykalne stanowią rejestr chrztów (urodzeń), ślubów i zgonów, gromadzony przez parafie lub inne jednostki, zawierający podstawowe informacje o osobach, których dotyczą. Są one pomocne w budowaniu drzewa genealogicznego i ustalaniu relacji pomiędzy krewnymi. Artykuł ten nie jest poradnikiem, jak wyszukiwać i odczytywać akty metrykalne - tych w sieci jest mnóstwo i piszą je osoby z większą wiedzą i doświadczeniem ode mnie. Chcę przedstawić jedynie, jak praca z nimi wyglądała z mojej perspektywy i w ten sposób zachęcić do poszukiwania swoich korzeni. Będzie to zaledwie zarysowanie tematu, będące wstępem do kolejnych wpisów.

czwartek, 15 maja 2025

Genealogia - moja historia

Kto nie szanuje i nie ceni swojej przeszłości,
ten nie jest godzien szacunku, teraźniejszości
ani prawa do przyszłości.

Józef Piłsudski

Zgodnie z obietnicą przedstawię dziś historię mojej przygody z genealogią. Jest ona długa, bo już ponad 20-letnia i miała kilka etapów. Rozpocząłem ją bardzo wcześnie, jeszcze w dzieciństwie, dzięki czemu zdobyłem dużo informacji od swoich dziadków, kiedy jeszcze żyli, co potem stało się podstawą do budowania drzewa genealogicznego w obecnej formie, w oparciu o akta stanu cywilnego.

Rok 2003 - drzewo genealogiczne jako praca domowa do szkoły

Wszystko zaczęło się w październiku 2003 roku, kiedy to, będąc w IV klasie szkoły podstawowej, wykonałem drzewo genealogiczne w ramach pracy domowej na lekcję historii. Było ono jak na standardy szkolne dosyć obszerne, dlatego jako jedyny w klasie dostałem za nie najwyższą ocenę. Nieżyjący już historyk i nota bene jeden z moich ulubionych nauczycieli stwierdził wtedy, że moje dzieci będą mi za nie wdzięczne. Uczciwie muszę jednak przyznać, że wiele informacji do tej pracy zaczerpnąłem z drzewa genealogicznego, które kilka lat wcześniej stworzył do szkoły mój starszy brat. Również jego koncepcja i forma były podobne do tego po moim bracie. Z pewnością jednak nie było to przepisywanie jeden do jednego, ponieważ moje drzewo obejmowało więcej osób i informacji. Uzyskałem je od rodziców i dziadków. Popełniłem jednak wiele błędów, np. w datach urodzeń, które niestety początkowo powieliłem w kolejnym drzewie z 2009 roku. W późniejszych latach nanosiłem poprawki i uzupełnienia do swojej pracy szkolnej i trwało to aż do czasu, kiedy zacząłem używać programu genealogicznego.

Moje pierwsze drzewo genealogiczne (2003)
Moje pierwsze drzewo genealogiczne, wykonane do szkoły w 2003 roku