![]() |
Ja i mój wywód przodków, ale obejmujący tylko tych, których zachowały się fotografie lub podobizny |
Nazywam się Szymon Cyliński, mam 32 lata, urodziłem się i mieszkam w
Poddębicach - niewielkim mieście w centralnej Polsce, choć wychowałem się w
pobliskiej wsi. Jestem pracownikiem biurowym, a prywatnie szczęśliwym mężem i
ojcem dwuletniej córeczki. Moje pasje to od dzieciństwa historia Polski (ale
nie tylko) i genealogia rodzinna. Jeśli chodzi o historię, szczególnie
interesują mnie czasy średniowieczne, postacie polskich władców oraz historia
najnowsza. Ten skrawek Internetu poświęciłem jednak drugiemu z moich zainteresowań - genealogii,
będącej jedną z nauk pomocniczych historii. Przedstawiam w nim moje
poszukiwania i odkrycia w aktach metrykalnych i innych dokumentach, legendy i
historie rodzinne, sylwetki moich przodków, fotografie z nimi związane oraz różnego
typu ciekawostki, jednak bez naruszania prywatności rodziny.
Drzewo genealogiczne tworzę od dzieciństwa, a w obecnej formie - w programie genealogicznym MyHeritage Family Tree Builder - od 2009 roku. Dziś obejmuje ono ponad 2700 osób (zapewne w najbliższej przyszłości przekroczę 3000), zarówno żyjących jak i zmarłych. Tutaj będę opowiadać wyłącznie o tych ostatnich. Moje korzenie, jak i mojej żony, są w 100 procentach chłopskie - wszyscy znani mi antenaci byli włościanami, choć ich status społeczny był różny - od komorników po bogatych gospodarzy. W zdecydowanej większości zamieszkiwali oni tereny centralnej Polski, historycznie ziemię łęczycko-sieradzką, należącą od 1815 roku do I wojny światowej do Królestwa Polskiego, czyli tzw. Kongresówki, w mniejszym stopniu również Wielkopolskę.
![]() |
Akt chrztu mojego przodka po mieczu, Wawrzyńca Cylińskiego (1859) |
Odnajdywanie przodków - takich sprzed 150, 200 lub więcej lat - choć jest pracochłonne, przynosi wiele przyjemności. Są to osoby, o których dawno już nikt nie pamięta, nie ma ich fotografii, nie zachowały się groby. Jedynym śladem po ich istnieniu są jedynie akty urodzenia, małżeństwa i zgonu oraz nieliczne źródła pozametrykalne. Za każdym imieniem i nazwiskiem w nich zawartym kryją się prawdziwi ludzie z krwi i kości, którzy, tak samo jak my, pracowali, mieli marzenia, przeżywali radości i smutki, a często dramaty życiowe. Byli też świadkami historii. Ich życie znacznie różniło się od naszego, z pewnością było trudniejsze. W żadnym wypadku nie zasłużyli oni jednak na zapomnienie, o którym pisze autor starotestamentowej Księgi Koheleta w przytoczonym przeze mnie na początku fragmencie. W końcu gdyby nie oni, nie byłoby też nas. Stąd też nazwa bloga - „pro memoria” - z łac. „dla pamięci”.